wtorek, 26 lutego 2013

Sprzedawcy eBayowi godni polecania - w kategorii koreańskie kosmetyki

Jak obiecuje w tytule, w tym poście podzielę się z Wami sprzedawcami, którzy oferują nam koreańskie produkty, a którzy nigdy mnie nie zawiedli, ani nie oszukali. W sumie to nigdy mnie nikt na eBayu nie oszukał, ale nie zapeszam! (odpukuje w niemalowane).


Z góry zaznaczam, że to tylko moje doświadczenia, a nie każdemu może przypaść dany sprzedawca do gustu; różne rzeczy mogą się dziać. Nie jest to lista pewniaków, którzy każdemu podejdą, więc proszę potraktować ją bardziej jako koleżeńskie porady niż stu procentową rekomendację. Nie biorę żadnej odpowiedzialności za ewentualne nieudane transakcje.

Ok, to było gwoli ścisłości teraz do rzeczy ;)

Pierwsze zakupy "koreańskie" zrobiłam pod koniec 2011 roku i dopóki nie będzie łatwiejszego dostępu, albo w końcu ogarnę G-market, raczej pozostanę przy tym systemie kupowania ;)

Wiadomo, że z Korei Południowej paczki mogę iść dość długo, jednak jest to przedział między 6-14 dniami, nigdy nie zdarzyło mi się krócej (zresztą przeżyłam szok jak przyszło w 6 dni) ani dłużej. Wysyłka jest zazwyczaj gratis. Przy większych zamówieniach otrzymujemy Tracking Number, dzięki któremu możemy śledzić przesyłkę, przy mniejszych możemy go dokupić zazwyczaj za ok 2$, choć niektórzy oferują go za darmo. To zależy od sprzedawcy. Aby kupować na eBayu najlepiej założyć Paypal, który jest banalny w obsłudze i bardzo wygodny.

Kolejność od najlepszych do trochę gorszych.

  1. cosmetic.love <--- kupuje u niego najczęściej, ma bardzo duży asortyment, wysyła zazwyczaj w przeciągu dwóch dni, dodaje sporo gratisów (nie tylko próbki), ma bardzo atrakcyjne ceny,
  2. cosmeticmarket2012 <--- duży asortyment, dobre ceny, szybka wysyłka i sporo próbek (3 dla jednej rzeczy, choć zazwyczaj są to 3 te same próbki, ale darowanemu koniowi... ;)
  3. clovernetkr <--- dość mały asortyment, ale bardzo "niepopularny", dobre ceny, gratisy i bardzo miły sprzedawca, ;)
  4. iaminlove-shop <--- szybka przesyłka, dość tanio, trochę gratisów, duży asortyment,
  5. jinyhaus <--- produkty Innisfree, dość atrakcyjne ceny, szybka wysyłka i bardzo dużo próbek (kupiłam tylko tonik i eyeliner, a dostałam ponad 10 różnych próbek)
  6. ideaseller_kr <--- dawno nie robiłam u niego zakupów ze względu na nieduży asortyment, ale pamiętam, że kupowałam tam 15 maseczek Beauty Friends za ok. 30 zł do tego jakieś BB i inne pierdoły. Wysyłka była dość szybka, do tego 5 masek BF w gratisie! ;) 
  7. gentlershop <--- u niego kupowałam dwa razy, ma dość dużo produktów, niektóre w fajnych kombinacjach, jednak jest dość drogo (choć nie wszystko), generalnie wysyłka była szybka, próbek niewiele. 
  8. rubyruby76 <--- szybka wysyłka, największy asortyment chyba z ibejowskich sprzedawców z Koreii, jednak jak dla mnie drogo i nie ma próbek, nawet przy większych zamówieniach ;/
Hahahha wychodzi na to, że ze mnie pies na próbki ;) Choć w przeciwieństwie do Polski w Korei sprzedawcy w większości ich nie żałują, a na anglojęzycznych azjatyckich blogach dziewczyny piszą, że w seulskich sklepach ekspedientki wpychają próbki prawie na siłę... W Polsce raczej to zjawisko jest znikome, może tylko Sephora i Douglas jakoś dają radę, ale to nie o tym :) 

Wracając do rzeczy, to wszyscy w/w sprzedawcy są godni polecenia i poradziłabym ich znajomym. Pamiętajmy jednak, że każde zakupy online są obciążone ryzykiem! Nie tylko zagraniczne.Tak więc należy przeczytać komentarze poprzednich użytkowników oraz poszukać informacji o danym sprzedawcy w blogosferze, czy w sieci. 

Na dziś to tyle ;) Mam nadzieję, że ten post będzie przydatny dla niektórych ^_^

Pozdrawiam
Lady Snow

sobota, 23 lutego 2013

[RECENZJA] Francuskie cudo - krem Corine de Farme "Świetlista cera"

Cześć dziewczyny!
Dziś recenzja kremu, którego używam na co dzień, a który zdążył podbić moje serce :) Serdecznie zapraszam do lektury!


Jak opisuje go producent
"Krem opracowany by zapewnić doskonałą ochronę i pielęgnację nawet najbardziej wrażliwej skórze. Zawiera kompleks antyoksydantów na bazie liczi, białej herbaty i borówki brusznicy. Zapewnia długotrwałe nawilżenie, rozświetla i wygładza cerę. Spowalnia proces starzenia się skóry spowodowany działaniem promieni uv. Nie zawiera parabenów i fenoksyetanolu, barwników i alkoholu, kompozycja zapachowa nie zawiera ftalanów. 95% składników pochodzenia naturalnego, 5% składników syntetycznych dla zapewnienia odpowiedniej konsystencji. Hipoalergiczny."

Użycie
- rano, po oczyszczeniu twarzy, nakładam solo lub mieszając z kroplą kwasu hialuronowego 1%,
- na noc z kroplą oleju migdałowego lub arganowego, czasem też dodawałam kwasu HA 1%,
- w lecie używałam solo, ze względu na jego lekką konsystencję, za to w zimie pasuje go czymś wzbogacić,

Wydajność
- bardzo dobra, jedno opakowanie wystarcza na ponad miesiąc stosowania dwa razy dziennie,

Konsystencja i zapach
- zapach dość przyjemy, później zaczyna męczyć i nudzi się, na szczęście szybko się ulatnia,
- konsystencja gęsta, ale łatwo się rozprowadza




Opakowanie
- opakowanie typu air-less, bardzo higieniczne i poręczne, pojemność to 50ml,



Skład
Na samej górze woda, później potencjalne zapychacze, ale też nawilżacze: gliceryna, trójgliceryd kaprylowo - kaprynowy.
Dicaprylyl Carbonate - składnik, który ma ułatwiać rozprowadzanie kosmetyku,
Hydrogenated Palm Kernel Glycerides - nasycony tłuszcz z pestek palmy olejowej, który ma za zadanie wiązać wilgoć w skórze.
Polyamide-5 - to polimer opisywany jako "skin conditioning" (pielęgnujący skórę? kondycjonujący - zmiękcza, wygładza?). Niestety nie znalazłam o nim zbyt wiele informacji ;(
Butylene Glycol - glikol butelynowy, pomaga przenikać składnikom w głąb skóry, odpowiada za nawilżenie,
Camellia Oleifera Seed Oil - olej z nasion kamelii, emolient, 
C14-22 Alcohol - mieszanina alkoholi tłuszczowych, stabilizator,
Ceatearyl Alcohol - mieszanina alkoholu cetylowego i stearylowego, emolient,
Parafum - zapach,
Dimethicone - delikatny silikon, ułatwia rozprowadzenie kosmetyku i nadaje efekt "jedwabistej skóry",
Sodium Polyacrylate - poliakrylan sodu, tworzy film na powierzchni skóry, odpowiedzialna za utrzymanie wody, dzięki czemu nawilża,
Vaccinium Vitis-Idaea Seed Oil - olej z nasion borówki brusznicy,
Hydrogenated Palm Glyceride - tłuszcz z pestek palmy, emulgator, nadaje konsystencje,
C12-20 Alkyl Glucoside - emulgator,
Cetearyl Glucoside -  poliglukozyd alkoholu cetylostearylowego, substancja zmniejszająca drażliwe działanie innych składników, 
1, 2 - Hexanediol - substancja rozpuszczająca, rozpuszczalnik,
Caprylyl Glycol - glikol kaprylowy, emolient, pomaga składnikom wniknąć w głąb skóry,
Camelia Sinensis Leaf Extract - ekstrakt z liści białej herbaty,
Litchi Chinensis Pericarp Extract - ekstrakt z owocni liczi, 
Methylisothiazolinone - konserwant,
Potassium Sorbate - sól potasowa kwasu sorbowego, konserwant,
Tocopherol - witamina E,
Sorbic Acid - kwas sorbowy, konserwant,
Helianthus Annuus Seed Oil - olej z nasion słonecznika,
Rosmarinus Officinalis Leaf Oil - olej z liści rozmarynu.

/przy analizie korzystałam z portalu kosmopedia.org oraz wujka Google /

W kremie na początku znajdziemy sporo chemicznych substancji, które mogą powodować zapychanie, mnie jednak to nie spotkało, ale osoby z tendencją do niespodzianek powinny ostrożnie podejść do kremu. Oprócz tego dużo dobrego, szkoda tylko, że trochę dalej w składzie ;/ 
Zastanawiam się gdzie są obiecane filtru UV, bo choć niektóre substancje brzmiały dla mnie obco to wyszukałam sobie mniej więcej ich znaczenie, jednak nie doszukałam się filtrów. Widzicie je gdzieś? Jeśli tak dajcie znać w komentarza ;)


Działanie
PLUSY
- bardzo dobrze nawilża,
- skóra jest miękka i gładka,
- z olejem na noc daje genialne nawilżenie,
- świetny pod makijaż,
- ładnie rozświetla cerę, choć to delikatny efekt,
- nie matuje, ale skóra nie świeci się nieestetycznie,
- nie spowodował żadnych niespodzianek,

MINUSY
- dostępność
- w zimie może za słabo nawilżać, rozwiązuję to dodaniem kropelki kwasu HA,

Cena i dostępność
- dostępność dość słaba, stacjonarnie to drogeria Jaśmin i Wispol, gdzie zazwyczaj je kupuje, widziałam też w Auchanie. Online Allegro.
- cena jest całkiem ok, mieści się w przedziale 18-20 zł za 50 ml kremu,

Podsumowanie
Aktualnie mój numer jeden jeśli chodzi o kremy do codziennej pielęgnacji. Na razie nie znalazłam nic lepszego, tak więc dopóki nie upoluję jakiegoś cudeńka, pozostaję z nim ;) Mały minus za dostępność.

5+/6

piątek, 22 lutego 2013

OCM, czyli kilka kroków do pięknej i promiennej cery!

Dziś rozkminiamy OCM, czyli z inglisza Oil Cleansing Method. Jest to metoda, pochodząca z Azji, polegająca na zmywaniu makijażu i oczyszczaniu cery za pomocą:
  • mieszanki olejów
  • ściereczki z mikrofibry (chociaż mogą być inne, typu ściereczka muślinowa z TBS)
  • wody z kranu ^_^
Może brzmi to strasznie i dziwnie, ale to naprawdę świetna metoda. Codzienny wieczorny rytuał pozostawia nam nie tylko czyściutką buzię, ale także dostarcza relaksu, a na dłuższą metę korzyści takich jak: wyrównany koloryt skóry, pozbycie się wypryskówzaskórników. Cera jest bardziej odżywiona i nawilżona

Ok, czyli rozbijając na części pierwsze zaczynamy od składników, później przejdziemy do metody.

OLEJ
ma być to mieszanka dwóch lub więcej olei:
  • bazowego (dowolny olej lub mieszanina olei, które odpowiadają naszej skórze, mocno rekomenduje zapoznać się z nieocenioną listą olei niekodomogennych (czyli nie zrobiących nam krzywdy) autorstwa Kascysko <klik> )
  • oleju rycynowego
W proporcjach (można modyfikować):
  • dla skóry suchej: 10% rycyny 90% bazowego
  • dla skóry mieszana: 20% rycyny 80% bazowego <-- moja mieszanka ;)
  • dla skóry tłustej: 30% rycyny 70% bazowego
Łączymy to w najlepszych dla siebie proporcjach i wlewamy do buteleczki. W moim przypadku jest to butelka 100ml z pompką z Rossmana ;) 

ŚCIERECZKA
  • najlepiej z Biedronki, ścierka z mikrofibry,
  • używałam też z Carrefoura, ale jest mniej delikatna niż powyższa,
  • można użyć muślinowych szmatek z The Body Shop, dostajemy 3 za około 25 zł, niestety nie używałam ich, więc nie wiem z autopsji jak działają ;)
METODA
  1. Nakładamy na twarz mieszankę olei, zmywamy nią makijaż i wykonujemy masaż (gdy mamy tendencję do podskórnych gul możemy odpuścić sobie długaśny masaż ;( 
  2. Gdy makijaż jest mniej więcej zmyty, moczymy ścierkę w ciepłej wodzie i przykładamy do twarzy na około minutę, czekamy aż wystygnie,
  3. Delikatnym ruchem "zsuwamy" ścierkę z twarzy usuwając także make up (szmatka powinna być przynajmniej lekko przybrudzona).  
  4. Powtarzamy jeszcze około 1-2 razy (oczywiście za każdym razem płuczemy szmatkę w ciepłej wodzie). 
  5. Płuczemy szmatkę i wykonujemy nią delikatny masaż całej twarzy, zwracając uwagę na problematyczne miejsca typu skrzydełka nosa itp.
  6. Gdy już nasza facjata będzie czysta, płuczemy szmatkę po chłodną wodą i nakładamy płachtę na twarz na kilka chwil. 
  7. Relaksujemy się ;)
  8. Koniec!
I JESZCZE...
  • ciepła i zimna szmatka nałożona na twarz ma kolejno otworzyć i zamknąć nasze pory, aby je lepiej oczyścić, 
  • lepiej nie używać gorącej i lodowatej wody przy naczynkowej lub wrażliwej cerze, choć niektóre sposoby mówią o moczeniu szmatki w bardzo gorącej wodzie, aby dobrze otworzyć pory, ja jednak wolę się tego wystrzegać, tak radykale metody mnie przerażają... -.-" i kilka moich rozszerzonych naczynek na nosie ;)
  • także by nie podrażnić skóry można pominąć peeling ściereczką, gdy czujemy, że twarz jest wystarczająco oczyszczona. Wtedy wystarczy już tylko chłodną szmatką zakończyć proces,
  • po OCM nasza cera może być odrobinę ściągnięta, w przypadku, gdy damy do mieszanki za dużo oleju rycynowego lub po prostu mamy suchą lub mieszaną cerę, można ją wtedy spokojnie nawilżyć kremem, olejem lub czymkolwiek czego tam używamy na noc ;)

 I NA KONIEC

Uwielbiam ten rytuał! Gdy wieczorem nie spieszę się już nigdzie, mam czas na chwilę relaksu i do tego delikatne i dokładne zmyć makijaż. 
Pamiętajcie, alby nie trzeć skóry! Musimy cały proces wykołowywać delikatnie, żeby nasza cera odwdzięczyła nam się dobrą kondycją przez wiele lat. Nie musimy sami przyspieszać procesu starzenia poprzez szybkie tarcie (brr!) delikatniej skóry w okolicach oczu, czy innych wrażliwych miejsc na twarzy.

Polecam filmiki na youtubie, których jest mnóstwo, a które świetnie ukazują tą metodę ;) Oczywiście każdy sposób jest odrobinę inny, ale idea jest podobna. Najważniejsze jest otwarcie porów i oczyszczenie skóry oraz delikatny peeling ściereczką, który na dłuższą metę powoduję korzyści opisane na początku posta ;)

Na dziś to tyle :)

Pozdrawiam 
LS

poniedziałek, 18 lutego 2013

[RECENZJA] Etude House - Missing U Sleeping Pack Bee Happy!


Dziś czas na recenzje maseczki na noc znanej także jako "sleeping pack". Maska ta ma za zadanie nawilżyć, wygładzić i odżywić naszą skórę gdy smacznie śpimy ;)


W skrócie

Etude House Missing U Sleeping Pack Bee Happy zawiera miód oraz naturalne ekstrakty, które przez noc mają sprawić, że cera rano będzie rześka, odżywiona i promieniująca energią. Jak te obietnice sprawdzają się w rzeczywistości?

Użycie

- kilka razy w tygodniu (nie codzienne! to jednak maska, a nie krem) rozprowadzam na oczyszczoną twarz hojną porcję maseczki,
- z dodatkiem kilku krople kwasu hialuronowego 1%, nie zauważyłam, jednak żadnej różnicy,

Wydajność

- średniej wielkości porcja maseczki wystarcza spokojnie na pokrycie całej twarzy,

Konsystencja i zapach

- konsystencja żelowo-kremowa, na początku trochę się klei, jeśli damy za dużo nie wchłonie się cała, ma przyjemnym bliżej nieokreślonym, słodkim zapachu, który jest dość przyjemny, w każdym razie nie przeszkadza ;)



Opakowanie

- słodziutki słoiczek o pojemności 150 ml, stylizowany na coś w stylu słoiczka na miód Kubusia Puchatka xD


Skład


Początek taki sobie: gliceryna, silikon oraz alkohol, zaraz potem mamy jednak sporo dobrego: miód, ekstrakt z liści głowienki pospolitej, olej z nasion makadamii, oliwę z oliwek oraz nasyconą lecytynę.

Działanie

Plusy:
- rano cera jest gładka i nawilżona,
- nie zapycha porów, nie zauważyłam żadnych niespodzianek,
- cera jest promienna i uspokojona,
- delikatnie zwęża pory,
- wydaje mi się, że łagodzi wszelkie niespodzianki itp,
- bardzo wydajna,

Minusy:
- nie wchłania się do końca, przez co "leży" na twarzy i w trakcie snu ściera się na poduszce i w ogóle,
- niektórym może przeszkadzać słodki zapach,
- dostępność,


Cena i dostępność

- można ją zdobyć na ebay'u, ewentualnie gmakret itp. swój słoiczek zakupiłam u sprzedawcy cosmetic.love za około 45-50zł, co jest niezbyt niską ceną, jednak jej wydajność to rekompensuje,


Podsumowanie

Bardzo fajny produkt, jednak nie ma efektu wow! Chyba następny raz skuszę się na coś o rozjaśniająco-wybielających właściwościach. Jednak w zimie niezastąpioną jako odżywcza maska ;)

5-/6

sobota, 16 lutego 2013

Chwalimy się: Zakupy w mydlarni Tuli ;)


Na wielu blogach mnóstwo osób zachwala mydlarnię Tuli oraz jej wyroby. Nie mogłam się oprzeć i zamówiłam swój własny zestaw.

Te tulipanki są urocze ;)

Mydła są wyprodukowane tylko z naturalnych składników, na każdym egzemplarzu znalazłam skład, a wraz z mydełkami dostałam broszurę z opisem właściwości kilku mydeł z oferty mydlarni.


Mydlarnia posiada bardzo fajną opcję zakupienia mydełek w mniejszym rozmiarze, co jest świetną alternatywą dla nowych klientów.

Zamówiłam pięć różnych miniaturek z myślą o używania ich raczej do ciała niż do twarzy (może z wyjątkiem mydła "owsianka"), dlatego też nie zakupiłam najpopularniejszego mydełka węglowego, które służy do oczyszczania twarzy i zbiera bardzo pozytywne opinie. (KWC)



Za całe zamówienie zapłaciłam 20zł + 9 zł wysyłka, paczka przyszła do mnie na następny dzień po zaksięgowaniu wpłaty, więc bardzo szybko ;)

I na koniec bardzo przyjemna niespodzianka :)


Balsam do ust w kształcie uroczego serduszka - gratis ;)



Storna mydlarni <klik>

Jak poużywam sobie mydełek to z pewnością napisze słówko ;)

Pozdrawiam
LS

wtorek, 12 lutego 2013

Podsumowanie pierwszej kuracji z wcierką Jantar

Jantar w towarzystwie ;)
Kurację Jantarem zaczęłam dnia 18-01-2013, a zakończyłam dokładnie dziś 12-02-2013, trochę dłużej niż zalecane trzy tygodnie, ale po pierwsze opuściłam kilka dni, a po drugie została mi resztka na dnie butelki, więc postanowiłam ją już skończyć.


skład dla ciekawskich :)
Na całą trzy tygodniową kurację wystarczyła mi jedna butelka. Nie wiem jakim cudem innym zostawała połowa czy w ogóle coś zostawało, chyba jestem utracjuszem i nie mogę się powstrzymać przed nakładaniem większej ilości produktu w imię zasady "im więcej tym lepiej". Muszę iść na jakąś terapię w stylu "Jak dozować odpowiednie ilości kosmetyku?"

 


Dlaczego zaczęłam kurację Jantarem?
  • chciałam zahamować wypadanie włosów, 
  • wzmocnić je i zagęścić,
  • mieć więcej babyhair ;)
  • przyspieszyć porost,
  • i tak generalnie chciałam coś wcierać w skalp, 

Jak stosowałam wcierkę?
  • raz dziennie (rano po myciu lub wieczorem na noc) wcierałam w skalp,
  • przez +/- 3 tygodnie,
  • teraz mam zalecaną przez producenta przerwę i zaczynam wcierać kozieradkę w akcji "Mania Wcierania" (to już nie polecanie przez producenta ;) 
  • czasem jako mgiełki do włosów,

Efekty
  • nie zahamowała wypadania włosów, ale ograniczyła je,
  • chociaż włosy, które wypadają są zdecydowanie grubsze (nie wszystkie, ale większość)
  • wydaje mi się, że włosy zyskały na objętości,
  • mnóstwo babyhair ;))
  • włosy są bardziej błyszczące i mocne,
  • wydaje mi się, że zauważyłam troszeczkę przyspieszony wzrostu włosów (niestety nie wiem o ile urosły, nie opanowałam jeszcze efektywnej techniki mierzenia włosów)
Poniższe zdjęcia nie pokazują jakiejś znacznej różnicy w długości, bo włosy mi się podwijają, a mój fotograf nie ma dziś do mnie cierpliwości ;/

przed i po x2 w sumie te z przed wydają się dłuższe, ale to wina koszulki ;)


ten kosmyk... :D 




Na dziś to tyle ;) Jak skończę kozieradkę do pewnie wrócę do tej wcierki ;) Efekty są fajne, nie powalające, ale nie można spodziewać się za dużo przy ledwo miesięcznej kuracji nie wspomaganej niczym od wewnątrz. Myślę, że drugie podejście będzie jeszcze lepsze ;)

Generalnie bardzo polecam tą wcierkę!

Pozdrawiam
LS


niedziela, 10 lutego 2013

[RECENZJA] SkinFood Good Afternoon Peach Green tea BB Cream



Dziś przedstawiam Wam jeden z moich ulubionych BB kremów, czyli SkinFood  Good Afternoon Peach Green tea BB Cream blah blah, dlaczego azjatyckie kosmetyki zawsze mają takie wymyśle i długie nazwy ;) W każdym razie u mnie krótko. Zapraszam do recenzji ;)




Jak opisuje go producent:
"Jeden z pięciu kremów BB z nowej serii Good Afternoon BB Cream. Krem ten przeznaczony jest dla skóry tłustej. Matuje naszą skórę, kontroluje wydzielanie sebum. Wyciąg z brzoskwiń sprawia, że cera jest świeża i odżywiona podczas gdy zielona herbata działa matująco. Dzięki zawartości herbaty skóra jest promienna i żywa przez cały dzień. Zawiera w filtr SPF 20 PA+. Występuje w dwóch wersjach kolorystycznych."


Recenzuje odcień nr 1. Light Beige


Użycie:
- po nałożeniu kremu nawilżającego, najpierw wsmarowuje, później wklepuje w twarz











Wydajność:
- nie potrafię stwierdzić, ponieważ nie używam go codziennie, jednak na twarz nakładam zwykle dość dużą porcję kremu, więc myślę, że średnia,

Konsystencja i zapach:
- konsystencja dość rzadka, w każdym razie łatwo się rozsmarowuje, zapach przepiękny, brzoskwiniowy  bardzo przyjemy i delikatny,





Opakowanie:
- mała tubka o pojemności 30g, bardzo poręczna, słodka *^.^*

Skład:
Aby podejrzeć skład odsyłam do nieocenionego bloga Agath Blog <klik>

Jak widać skład typowy dla BB kremów, na początku silikony, później znajdują się ekstrakty z brzoskwini oraz zielonej herbaty.

Działanie:
PLUSY:
- bardzo ładnie wyrównuje koloryt, zakrywa zaczerwienienia i nierówności
- wygładza i rozjaśnia cerę (nadaje blasku)
- ma piękny odcień (nr 1) z żółtymi podtonami
- pięknie pachnie
- daje efekt świeżej, wypoczetej cery,
- nie zapycha
- daje efekt 'semi matt' (choć tacy nadgorliwcy jak ja i tak lubią go przypudrować w strefie T ;)
- wytrzymuje około 5h, co jest całkiem niezłym wynikiem
MINUSY:
- małe krycie, nie radzi sobie z większymi niespodziankami,
- używam go raczej na 'good skin day'





Cena i dostępność:
- zakupiłam go standardowo na ebayu za coś ponad 25 zł, co nie jest wygórowaną ceną, myślę, że będzie dostępny w sklepach typu asianstore, czy alledrogeria, po nieco wyższej cenie,


Podsumowanie:
Bardzo się polubiłam z tym kremem, daje naturalny i piękny efekt, myślę, że kiedyś na pewno kupię go ponownie. Polecam! :)


5-/6

sobota, 9 lutego 2013

Olej + hydrolizowana keratyna na noc


Przed sesją miałam mnóstwo weny, pomysłów na włosy itd. Wiadomo wszystko byle się nie uczyć ;) Musiałam się powstrzymywać przed włączaniem komputera. 
Na szczęście jestem już po mordowni i cieszę się błogim lenistwem ^_^ 



Ale do rzeczy. Jako, że sucho, brzydko i bez skrętu na mojej głowie było postanowiłam włoskom zafundować całonocne odżywiane olejem kokosowym (olej z Ol'vity), który mi wybitnie służy, a że na biurku stała buteleczka hydrolizowanej keratyny z ZSK (a gdzieś czytałam, że keratyna musi mieć dużo czasu do zadziałania na włosach), tak więc się kropnęło, bardzo się kropnęło, bo około 25 kropel, na taką średniej wielkości grudkę kokosa, którą wcześniej rozpuściłam w miseczce nad czajnikiem (na oko było to ze 3-4 łyżki stołowe). To wszystko nałożyłam na suche włosy, zawinęłam w koczek i pełna obaw poszłam spać. 


Szczerze mówiąc bałam się, że rano obudzę się, ze miotłą na głowie, jako, że nie jestem zbyt doświadczona w eksperymentowaniu z półproduktami. 

Rano zmyłam olej balsamem do kąpieli Babydream fur mama, wydawał się jednak niedostatecznie zmyty, poprawiłam więc jeszcze płynem Facelle Sensitive. Potem standardowo odrobinka maski Kallos Latte i wcierka Jantar.

Włosy schły naturalnie najdłużej jak mogły, przed wyjściem tylko potraktowałam je dyfuzorem z chłodnym powietrzem.


Najlepsze jednak są efekty:

- włosy były mięciutkie i błyszczące
- wydawały się gęstsze i miały widocznie większą objętość
- ładnie się kręciły, mimo tego, że rozprostowały się trochę w czapce
- nie mogłam przestać ich macać ;) 

- jedynym minusem jest to, że efekt utrzymuje się tylko do następnego, ewentualnie drugiego mycia ;( 

Podsumowując:

Na pewno powtórzę za niedługo ten "zabieg", ponieważ nie wiem jak zareagują włosy na tak częstą dawkę protein. Myślę, że raz na dwa tygodnie będzie optymalnie.

Nie wiem, czy taki pomysł nie pojawił się gdzieś w sieci, jednak ja czułam się jak Kolumb odkrywający Amerykę xD A jeszcze jak się udało to hohoho! Cały dzień męczyłam lokatorki jaka to ja nie jestem pomysłowa. Szczerze mówiąc one mają naprawdę ciężko ze mną i moim włosomaniactem ;)  

Szkoda, że nie mam zdjęcia. Jak powtórzę eksperyment to na pewno narobię mnóstwo foci ^_^

I na koniec przepis w skrócie:

- 3-4 łyżki stołowe wybranego oleju,
- 25 kropel hydrolizowanej keratyny,

Nałożyć na suche włosy i iść spać ;) 

To tyle na dzisiaj :) 
W najbliższym czasie obiecuję recenzję dwóch BB ^.^


Pozdrawiam
LS

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...