Na początek zakupy z allegro. Zrobiłam je w typowo "hurtowym" sklepie, gdzie m.in za Kallos Latte zapłaciłam około 9 zł z 1l, dwa małe Kallosy w okolicach 5 zł, tak samo jak Scandic Repair i Banana Mask. Lady Spa kosztowała około 12zł, podobnie jak serum na końcówki tej samej firmy. Najdroższe były ampułki Placent Activ z wyciągiem z łożyska, które kosztowały około 30 zł, które na razie poleżą ponieważ zniwelowałam już wzmożone wypadanie włosów. Będę je trzymać na czas kryzysu ^^
Przy ostatniej wizycie w Sephorze do koszyczka wpadł szampon Pat&Rub Wzmacniający oraz puder Korres o całkiem przyjemnym składzie. Ostatnio przerzuciłam się z transparentach pudrów na kolorowe i ten bardzo łanie wykańcza makijaż oraz nie daje efektu maski. Nie jest to też typowy płaski mat. Wybrałam najjaśniejszy odcień i całkiem ładnie wpasowuje się do mojego naturalnego koloru. Co do szamponu to trochę wykorzystałam dobry humor rodzicielki, ale więcej go raczej nie kupię, ma super skład, ale strasznie wodnistą konsystencję i pieni się tak sobie.
Serum z żyworódki do twarzy zrobiłam tak samo jak wcierkę z tym że alkohol zastąpiłam gliceryną. Przepis jednak nie jest idealny, bo jak wiadomo gliceryna lepi się na skórze, także pracuje nad ulepszeniem receptury. Dodałam około 2 ml kwasu HA 1% oraz około 1ml aloesu zatężonego i efekt lepienia trochę zmalał. Jednak nadal jest lekko wyczuwalny. Jak opracuję dobrą recepturę i przetestuje ją na sobie to dam znać ;)
I na koniec własnoręcznie (dlatego tak niezdarnie) wykonany francuz ;) Flesz oczywiście gubi niebieskie pasma, ale w świetle słonecznym wygląda to naprawdę fajnie ;) Gdyby tylko zrobienie takiej fryzury nie zajmowało mi 30 min i nie wymagało 5 prób, aby wyszedł jako taki efekt ;PPozdrawiam Was serdecznie ;)
Lady Snow