sobota, 30 marca 2013

Czesać czy nie czesać? Jak układam włosy.

Ostatnio było dużo recenzji, także dziś o pielęgnacji. Zajmiemy się więc tematem czesania włosów falowanych w porywach kręconych ;)
Jako właścicielka falowanych kudełków zdecydowanie unikam czesania włosów w każdej formie. Jedynie po myciu przeczesuje je palcami czasem z odżywką b/s, a zdarza się że i tego nie robię. Moje włosy są dość gęste, choć nie powyżej przeciętnej, raczej nie potrzeba zbyt wiele do ujarzmienia ich. Aczkolwiek mają okropną wadę - strasznie się kołtunią i zbijają w strąki. Czasem w ciągu dnia znajduje takiego kołtuna -.-" masakra. Choć z drugiej strony jak je rozczeszę to mam na głowie sławne krzywe coś. Kiedyś (przed włosomaniactwem) takie "cuś" gościło bardzo często na mojej głowie. Zazwyczaj wtedy sięgałam po prostownicę.
Tak samo było gdy suszyłam włosy suszarką bez dyfuzora. Zresztą dziś jak się spieszę to też suszę zwyczajnie i wtedy mogę zapomnieć o loczkach, czy jakimkolwiek skręcie.

tak wyglądały kiedyś po wysuszeniu i lekkim rozczesaniu (podręcznikowe "krzywe coś" ble ;/)

Mój skręt jest całkiem przyzwoity, ale niestety baardzo delikatny (fale/loki szybko się zniekształcają i rozprostowują, rzadko kiedy przetrwają noc w dobrym stanie), więc odpada u mnie czesanie na mokro z odżywką d/s, ponieważ po myciu widzę, że to nie jest to. Fale są mierne i niezdefiniowane. Tak samo z przeczesywanie grzebieniem z szeroko rozstawionymi zębami, jedynie szczotka z naturalnego włosia daje ładny efekty, ale tylko wtedy gdy "pomiziam" nią włosy, a nie dokładnie rozczeszę. 

Co więc robię?

Po myciu włosów nakładam odżywkę d/s lub przeczesuje je palcami z odżywką b/s, nadmiar wody odciskam w bawełnianą koszulkę. Na włosy ląduje żel lniany lub jego delikatniejszy (w sensie trwałości) zamiennik Joanna Żel do stylizacji z odżywką. Wtedy robię włosom plopping, czyli zawijam je wg poniższego rysunku i chodzę w średniowiecznym czepcu jakieś 15 minut ;D Zazwyczaj do zawijania służy mi duża koszulka lub pielucha. 


Po ściągnięciu czapeczki bawię się w ugniatanie sztywnych od żelu włosów, lub robię im harmonijkowanie (tj. zbieram na otwartej dłoni kilka kosmyków i dociskam je do skóry głowy) albo to i to ;) Następnie zostawiam włosy do naturalnego wyschnięcia lub suszę je suszarką z dyfuzorem. 
Często w pośpiechu pomijam plopping, wtedy nakładam żel, ugniatam i suszę włosy suszarką z dyfuzorem. 

Po tych zabiegach włosy wyglądają mniej więcej tak. 



Zdjęcia się już pojawiały na blogu. Wybaczcie mi, że nie ma żadnych nowych, jednak aktualnie nie posiadam żadnego dobrego stylizatora (jestem w domu rodzinnym), a nie chce pokazywać włosów na jakieś zwykłej piance czy coś ;D Postaram się w najbliższym czasie zrobić jakąś aktualizację włosową czy cuś ;D

PS. Dziś śniło mi się, że mam włosy do pasa... Dlaczego mózg robi mi takie okrucieństwa ;P

Wesołych Świąt! ;)

piątek, 29 marca 2013

[Rezcenzja] - Mniam mniam ;) - Odżywka Bananowa z The Body Shop



Sławna już w włosomaniaczej blogosferze odżywka z TBS nie mogła umknąć mojej uwadze, gdy udałam się do Galerii Kazimierz na bodyszopowe łowy ;D Oczywiście także słynny grzebyczek wpadł do koszyczka, ale o tym kiedy indziej ;) 
Czy odżywka mi podeszła? A może zostałam uwiedziona przez piękny zapach? O tym poniżej ;)

Jak opisuje ją producent
"Lekka bananowa odżywka do włosów swoje właściwości odżywcze i intensywny zapach zawdzięcza ekwadorskim bananom, które stanowią główny jej składnik. Dzięki odżywce bananowej włosy są miękkie, lśniące i odżywione. Nowa seria Anita`s Favourites ma w swojej ofercie kultowe produkty firmy The Body Shop, stawia również mocno na ekologię. Bananowa odżywka do włosów została po raz pierwszy wypuszczona na rynek w roku 1988."
Użycie
Po myciu nakładam odżywkę na mokre włosy. Ilość zależy od potrzeb (tzn. o poziomu splątania włosów ;) np. czasem używam porcji wielkości orzecha laskowego, a czasem leje hojnie kilka razy więcej.

Wydajność
Dość dobra, mam ją od kilku miesięcy i została mi ponad połowa. Nie używam jej co prawda do każdego mycia, ale przynajmniej dwa razy w tygodniu.


Konsystencja i zapach
Konsystencja typowa dla odżywek, łatwo się rozprowadza, nie jest ani wodnista, ani zbyt kremowa i zbita.
A zapach to już legenda ;D Przepiękny, słodki, bananowy zapach, aż trudno się powstrzymać przed spróbowaniem odżywki (odradzam, niedobra ;P)

Opakowanie
Duża (250ml), poręczna butelka z twardego plastiku. Mam wrażenie że przy końcu trudno będzie wydobyć odżywkę z opakowania.


Skład
Skład: Aqua, Musa Paradisica Fruit, Cetearyl Alcohol, Cetrimonium Chloride, Phenoxyethanol, Hydroxyethylcellulose, Lecithin, Propylene Glycol, Panthenol, Parfum, Benzyl Alcohol, Sodium Hydroxide, Ascorbic Acid, CI 15985, CI 19140.
Na plus. Nie ma potencjalnie obciążających silikonów, za to mamy mus z ekwadorskich bananówlecytynę oraz pantenol :) Na końcu mamy nieładny konserwant Benzyl Alcohol.

Działanie
PLUSY
- nie obciąża,
- pozostawia miękkie włosy,
- lekko wygładza,
- piękny zapach, który utrzymuje się po myciu ;D
- dobra dla moich niskoporowatych włosów,
- przyjazny skład,
- nadaję się do codziennego stosowania,
MINUSY
- nie radzi sobie z bardzo splątanymi włosami ;(
- nie nada się do bardzo zniszczonych włosów,
- nie ułatwia rozczesywania (chociaż dla mnie to i tak nie jest problem, gdyż rzadko rozczesuję włosy, jestem falowaną istotą, także po rozczesaniu zastaję krzywe coś ;/)

Cena i dostępność
Stacjonarnie do zdobycia w sklepach The Body Shop, za około 19 zł. Swoją upolowałam w Galerii Kazimierz w Krakowie. W internecie można szukać na Allegro itp.


Podsumowanie
Ta odżywka przyszła z odsieczą, gdy miałam chwilowe załamanie, bo wszystko obciążało moje włosy i generalnie był przyklap, że hoho ;P Bardzo lekka, świetna dla niskoporowatych, skłonnych do obciążenia włosów, no i do tego ten zapach ;D Nic tylko wąchać ;) Myślę, że jeśli nie znajdę nic równie lekkiego to ponownie kupię bananka ;D

5-/6

niedziela, 24 marca 2013

[Recenzja] Innisfree - Jeju Volcanic Pore Clay Mask - moja ukochana maseczka!


Hej ;) Dawno nie było recenzji azjatyckich, także czas nadrobić zaległości ^^ Dziś przedstawiam Wam moją ukochaną maseczkę z glinki wulkanicznej z koreańskiej wyspy Jeju - Innisfree Jeju Volcanic Pore Clay Mask blah blah, czyli kolejna długaśna nazwa ;)

Jak opisuje go producent
Maska ma szereg zastosowań: ograniczenie wydzielania sebum, oczyszczenie porów, nawilżenie skóry, pozbycie się zaskórników, odżywienie cery oraz pozbycie się niedoskonałości. Zawiera pył wulkaniczny, krzemionkę oraz masę dobroczynnych ekstraktów<klik>


Firma hołduje zasadzie ekologii, także ich opakowania są wyprodukowane z materiałów, które nadają się w 100% do recyklingu. Także ich kosmetyki zawierają formułę 6-free (czy jak podaje na stronie 7-free), w której generalnie chodzi o produkcję składników bez składników uznawanych za szkodzące nam i środowisku (parabeny, sztuczne aromaty oraz barwniki, składników pochodzenia zwierzęcego, oleju mineralnego).
Użycie
Zazwyczaj po kąpieli nakładałam maskę na oczyszczoną skórę na 30-40 minut, choć producent podaje krótszy czas ;) Później zmywam ją ciepłą wodą.

Wydajność
Bardzo dobra, niewielka ilość maski pozwala na dokładne pokrycie całej twarzy. Mój słoiczek jest ze mną już bardzo długo ;)

Konsystencja i zapach
Konsystencja bardzo gęsta i zbita, jednak łatwo rozprowadza się na twarzy. Zapach jest dziwny, mi zalatuje spirolem albo jakimś alko... Sama nie wiem, jednak nie czuć go na twarzy xP


Opakowanie
Słodziaśny słoiczek zapakowany w ekologiczny kartonik. Maskę łatwo się wydobywa. Żadnych zarzutów ;)



Skład
Szału nie ma, początek jak w przeciętnej masce (glikol butelynowy, ditlenek tytanu, gliceryna, trójglicerydy i jakieś dziwadło - trehaloza, o której nie znalazłam zbyt wiele info, ciotka wiki coś tam wie, ale reszta milczy ;) Oprócz tego krzemionka, obiecany pył wulkaniczny później sporo ekstraktów oraz glinka porcelanowa. I na końcu jak zwykle konserwanty.

Działanie
PLUSY
- największy plus maski to widoczne zmniejszenie ilości zaskórników po jednym zastosowaniu. Po regularnym stosowaniu (2 razy na tydzień) zauważyłam znaczną poprawę i mniej tego cholerstwa na nosie ;) ale wiecie jak jest z tą regularnością ;D
- pory są oczyszczone i domknięte,
- cera jest wygładzona i uspokojona,
- buźka jest odżywiona i matowa, makijaż pięknie leży na twarzy,
- koloryt jest wyrównany,
- zdecydowanie ma efekt wow, najbardziej widoczny jest po kąpieli, gdy pory są otwarte, a cera dobrze przygotowana na oczyszczanie, można podrasować efekt robiąc przed maską peeling (np. Ginvera Marvel Gel),
zmniejszenie przetłuszczania w strefie T,
- po regularnym stosowaniu naprawdę widać sporą poprawę w kondycji cery ;)

MINUSY
- nie mam
Cena i dostępność
Jak to zwykle w koreańskich sprawach bywa, swoją maskę kupuję na eBay'u za około 40 zł.
Podsumowanie
Widzę, że moja recenzja jest szalenie pozytywna, ale ta maseczka nigdy mnie nie zawiodła. Oczywiście czasem efekty były lepsze, czasem odrobinę gorsze, ale w razie "W", gdy moja cera jest szara, zmęczona i nic jej nie pomaga to sięgam po tą maskę ;) Polecam ją z czystym sercem :)

6+/6 ;)

niedziela, 17 marca 2013

Moja pierwsza własnoręcznie zrobiona wcierka ;)

Cześć! Jak w tytule, dziś o wcierce zrobionej według świetnego przepisu eve, który nieco zmodyfikowałam ze względu na dostępność niektórych składników.
Wcierka sama w sobie wydała się szalenie interesująca, zwłaszcza że zawiera sok z czosnku i cebuli, który ma świetne właściwości przyspieszające porost i hamujące wypadanie ;)
Najbardziej liczę na przyrost ;) Eve uzyskała około 4cm, co jest jak dla mnie powalającym wynikiem ;) 

PRZEPIS
- około 15-20ml wody pokrzywowej (użyłam tej z firmy Barwa)
- 3 łyżki (u mnie to było jakieś 25-30ml) soku z cebuli (miałam pójść na łatwiznę, ale sokowirówka odmówiła posłuszeństwa, także zmiksowałam ją w Thermomixie, wsadziłam do gazy i wyciskałam ręcznie... never ever again!)
- 2 łyżki soku z czosnku (masakra, trzeciej bym już nie dała rady wycisnąć i tak poszły 4 główki, ale z moimi zdolnościami...)
- około 50 ml aktywnego serum na porost włosów z Apteki Agafii,
- kilka kropel (5-6) olejku rozmarynowego (w oryginale jest laurowy, ale nie udało mi się go zdobyć) rozmaryn dobrze wypływa na świeżość włosów oraz na porost.

Nie mogłam stacjonarnie zdobyć mumio, więc pominęłam ten składnik, choć z bólem serca ;(

Wszystko po kolei wlewałam za pomocą strzykawki do butelki po szamponie z Seboradinu (wersja czarna rzodkiew, której zapach czuć nawet po wielokrotnym myciu butelki(!) miesza się trochę z zapachem wcierki ;/ ) Miałam wolną butelkę z atomizerem, ale zachciało mi się ją wypłukać gorącą wodą, a że w czajniku był wrzątek, to... skurczyła się w sobie ;/ i tak zostałam z samym atomizerem ;)
Wcierka pachnie cóż... dość specyficznie ;) Zapach się jednak ulatnia (uff). Po pierwszych użyciach na początku czułam lekkie chłód na głowie (rozmaryn?), a potem już nic. Włosy wydają się by dłużej świeże, ale to tylko początkowa obserwacja, na razie nie będę wysuwać pochopnych wniosków. Poczekamy, zobaczymy ;) 

Jestem bardzo ciekawa rezultatów. A Wy macie swoje ulubione wcierki?

Pozdrawiam
Lady Snow

sobota, 16 marca 2013

Chwalimy się: rosyjskie kosmetyki oraz napad na Wispol ;)

Hej! Dziś post o moim niedawnym (pierwszym ;) rosyjskim haulu oraz dodatkowo kilka rzeczy kupionych w moim rodzinnym mieście o dziwo bardzo dobrze wyposażonym we wszelakie drogerie, w tym wypadku zrobiłam skok na świetnie zaopatrzony Wispol. Zahaczyłam też o sklep zielarsko-kosmetyczny, gdzie chyba zdenerwowałam panią sprzedającą swoim gadaniem i pytaniem się o wszystko co wyglądało w miarę ciekawie ^_^" ;)

Na pierwszy ogień idą rosyjskie skarby ;)

Jak widać zakupiłam popularne i polecane w blogosferze kosmetyki.
  • To niebieskie pudełeczko (pierwsze od lewej) to Biała Glinka Anapska do włosów, twarzy i ciała. Mam zamiar używać jej przede wszystkim do włosów ;) 
  • Zaraz obok w białej buteleczce z atomizerem mieści się Aktywne serum na porost włosów z Apteki Babuszki Agafii. Kupiłam ją z myślą o wcierce, którą mam zamiar dziś zrobić <klik>
  • Pewnie poznajecie słynną maskę drożdżową na porost z Apteki Babuszki Agafii. Nie mogłam się oprzeć ;)
  • I ostatnia ciemna buteleczka to tonik Receptury Babuszki Agafii przeciw wypadaniu, który również musiałam wypróbować ;) 
Zakupy zrobiłam w kalina-sklep.pl, za wszystko zapłaciłam 54zł plus wysyłka.

Kolejne zakupy to przede wszystkim zdobycze z Wispolu oraz ze sklepu zielarsko-kosmetycznego, którego nazwy nie pamiętam ;/

Najbardziej zainteresowała mnie fioletowa saszetka z maseczką, której skład bardzo mnie zaintrygował. Nie znalazłam wiele informacji na jej temat w internecie, wiec pozostaje mi wypróbować ją na sobie. Maska jest do włosów kruchych i osłabionych  Jak producent obiecuje ma zregenerować łodygę włosa, stymulować ich wzrost oraz przywrócić blask. 75 ml kosztowało około 9zł.
 
Jak widać zawiera ekstrakt z żeń-szenia (panax ginseng), łopianu (arctium majus), hydrolizowane proteiny soi (h. soy protein), witaminę B5 (calcium pantothenate), B3 (nincinamide), H (biotin), czosnek pospolity (allium sativum), chrzan pospolity (cochlearia armoracia), asafetyda <klik> (ferula assafoetida), pantenol (panthenol). W składzie są jeszcze aminokwasy, takie jak: arganina (wizaż help:), zmodyfikowana tyrozyna (wizaż), ornityna hcl (?))
 A tu opis producenta ;)

Następny jest słynny Biovax z L'Biotica do włosów ciemnych ;) Nigdy nie miałam produktów z tej firmy, więc gdy tylko zobaczyłam szeroką gamę wariantów to nie mogłam się oprzeć ;) Za 0,5l zapłaciłam 23zł.

cudny skład ;)

Kolejna jest odżywka keratynowa w kapsułkach kupiona z czystej ciekawości, planuję ją dodawać do domowych masek oraz nakładać na rzęsy, ponieważ podobno doskonale działa na ich długość oraz gęstość ;) Poza tym odżywka "zapakowana" jest w urocze rybki :) Kapsułki kosztowały 12zł.


Skład krótki ale treściwy: olej rycynowy, olej z wiesiołka, olej z ogórecznika lekarskiego, olejek z drzewa herbacianego plus witaminy A i E.
Kolejny niespodziewany zakup ;)
Mała saszetka galaretki aloesowej firmy Forever, którego pełnowymiarowe opakowanie kosztuje ok. 70 zł ;/ Saszetkę nabyłam za 2 zł. Ma świetne opinie na wizażu <klik>
Galaretka jest przede wszystkim do twarzy, chociaż pytałam o zwykły żel aloesowy, taki uniwersalny, który nadawał by się również do włosów tak jak ten z Nature Republic. Choć z drugiej strony bardzo mnie zainteresowała ;) Taka galaretka ma za zadanie nawilżyćuspokoić oraz przyspieszać gojenie stanów zapalnych skóry, ma także pomagać innym preparatom lepiej wnikać w skórę. Po wymacaniu saszetki jestem wnioskuję, że ma świetną konsystencję ;)

Wodę pokrzywową (Barwa) oraz olejek rozmarynowy (Kej) również kupiłam do wcierki <klik> nie mogłam znaleźć olejku laurowego stacjonarnie, więc pomyślałam, że rozmarynowy też będzie dobry do włosów ;) Poza tym dość mocno pachnie, co mam nadzieję, pomoże mi w przetrwaniu podczas używania tej wcierki ;) Dodatkowo także ogranicza przetłuszczanie i przyspiesza porost ;) Resztę zużyje pewnie do kominka zapachowego lub na parówki. Za wodę pokrzywową dałam coś ponad 5zł, a za olejek 7zł :)

Na koniec pianka do higieny intymnej z Green Pharmacy, którą mam zamiar używać oczywiście do mycia włosów ;D Zainspirowana Anwen a jakżeby inaczej ;) Pianka kosztowała około 6zł.


Ufff, udało się! To wszystko! Jestem ciekawa czy zainteresowały Was jakieś produkty? Jeśli macie pytania to piszcie. O działaniu na razie się nie wypowiem, ale obiecuję recenzję w przyszłości ;)
[Fioletową maskę, piankę z GP oraz wodę pokrzywową kupiłam w Wispolu. Reszta ze sklepiku zielarskiego.] 

Pozdrawiam Was gorąco!
Lady Snow

środa, 13 marca 2013

Kozieradka - czyli jak przyspieszyć porost włosów - podsumowanie akcji ;)


Cześć! Dziś spóźnione podsumowanie akcji organizowanej przez Anwen - Mania Wcierania ;)


Przyznam się szczerze, że trochę się zagapiłam, na początku nie mogłam się zabrać do zaparzenia kozieradki, zaczęłam więc i skończyłam z lekkim opóźnieniem. 

Ale dziś mogę Wam przestawić efekty zaledwie miesięcznej kuracji. Bo pewnie nie zdziwi to, że u mnie kozieradka zdała na szóstkę z plusem ;) (btw. z góry przepraszam za robienie zdjęć lodówką ;/ )

Jak stosowałam: 
  • łyżkę kozieradki wsypuję do szklanki i zalewam wrzątkiem na ok. 3/4 wysokości, czekam, aż wystygnie i przelewam do butelki z atomizerem.
Jeśli chodzi o zapach mi nieszczególnie przeszkadzał ;) Da się przeżyć, są gorsze rzeczy ;)

A teraz efekty!
Po pierwsze: przyrost!
Moje włosy zwykle rosną bardzo wolno ;/ Coś koło 1cm na miesiąc. Z kozieradką urosły około  2,5cm! Jestem bardzo bardzo szczęśliwa z tego powodu ;))
kolor jak zwykle wyszedł inny, nie lubię rozczesanych (i krzywych) włosów u siebie, ale tylko tak da się zobaczyć jakieś efekty ;)

Po drugie: baby hair!
Są nowe, ale także starsze (pewnie już teenage hair ;) dostały kopa i urosły!

 włosy jeszcze wilgotne od kozieradki

walka z zakolami (eh te geny, nie przyjmuję do wiadomości, że to kąty inteligencji jak mój tata ;)

Po trzecie: push up i dłuższa świeżość!
Kocham kozieradkę za ten efekt! Włosy są podniesione i wolniej się przetłuszczają. Miałam mega szopę jak wieczorem na wysuszone, ale lekko wilgotne jeszcze włosy nałożyłam kozieradkę, uczesałam nocnego koczka, a rano musiałam przylizywać je czapką, a i tak były puszyste i miękkie (lekko spuszone, ale mi to nie przeszkadza za bardzo ;)
wybaczcie sweet focię i negliż xD 

Po czwarte: ograniczenie wypadania!
Może nie zlikwidowała go całkowicie, ale zminimalizowała przez co jestem mega zadowolona ;D

Mam nadzieję zostać z kozieradką na dłużej ;D Chociaż teraz chce wykorzystać przepis z bloga eve na wcierkę mega przyspieszającą porost ;) 

A Wy jakie macie sposoby na przyspieszenie porostu?

Pozdrawiam 
Lady Snow

poniedziałek, 11 marca 2013

Aromatyczne SPA - kąpiel z algami i olejem kokosowym


Co możemy zrobić jeśli mamy wolną sobotę? Możemy posprzątać mieszkanie, pouczyć się lub coś znacznie przyjemniejszego - zrobić sobie domowe SPA ;)

Ja zaczynam weekendowe SPA od zrobienia popularnej maseczki na włosy z żółtkiem:
  • 1 żółtko
  • łyżka jogurtu naturalnego
  • łyżka oleju kokosowego
  • kilka kropel cytryny
  • łyżka miodu
  • łyżka maski sklepowej (np. BingoSpa lub Kallos)
  • (opcjonalnie): dodatki z ZSK - kilka kropel - kwas HA, pantenol, łyżeczka spiruliny)
To wszystko mieszam, nakładam na głowę i skalp, zakładam foliowy czepek, na to ręcznik i zostawiam na około 30 minut

Kolejnym krokiem jest napełnienie wanny gorącą wodą oraz wsypanie ok. 20g alg morskich (spiruliny) z ZSK i dwóch łyżek oleju kokosowego ;) Woda jest zielona jak w stawie, ale nie czujemy obrzydliwego zapachu alg ;) 

Zanurzam się w takiej kąpieli na około 20-30 minut. Po takim zabiegu skóra jest mięciutka, nawilżona i oczyszczona. 

Następnie przychodzi kolej na włosy, które pukam w pozostałej w wannie wodzie z algami, po czym normalnie myję włosy delikatnym szamponem. Na koniec odżywka d/s oraz b/s ;) Ewentualnie jakaś płukanka ;)

Po kąpieli pory są otwarte, więc szkoda by nie zrobić maseczki :) Najczęściej nakładam maskę z glinki wulkanicznej firmy Innisfree, którą ubóstwiam ;) Możecie spodziewać się szczegółowej recenzji za niedługo ;) Po jakiś 20-30 minutach zmywam letnią wodą, wcieram w skórę tonik oraz krem nawilżający.

Wskakuję w piżamę, robię sobie herbatkę, piszę o tym na fejsbuku (hahaha żartuję ;D) i sięgam po jakąś ciekawą książkę lub oglądam jakiś stary (lub nowszy :) dobry film. Ostatnio był to absolutny klasyk - "Casablanca" z przystojnym Humphreyem Bogartem. Gdy moje czynności manualne ograniczają się do obsługiwania pilota to najczęściej nakładam na dłonie krem wzbogacony olejkiem kokosowym lub ze słodkich migdałów ;) Na koniec Humphrey dla Was ;)




Na dziś to tyle ;) Robicie sobie takie SPA od czasu do czasu? 

Buziaki ;))
Lady Snow



niedziela, 10 marca 2013

[REVIEW] I.myss Cantabile Perfect Triple BB Cream No.21 Light Beige // My beloved BB!


Hej wszystkim! Dziś przedstawię mój najlepszy BB krem, w którym zakochałam się prawie od razu.
Recenzję piszę w dwóch językach, ponieważ nie znalazłam na necie żadnej recenzji, a pasuje podzielić się swoją opinią ;)

Hello everyone! Today I'm going to introduce to you my favorite BB Cream, which was my love at first sight (well usage ;) 
I'm writing also in English which I usually don't do, but I couldn't find any review on the internet, so I would like to share my thoughts with all of you guys ;) 

Panie i panowie przedstawiam I.myss Cantabile Perfect Triple BB Cream No. 21 Light Beige!

Ladies and gentlemen may I introduce you to I.myss Cantabile Perfect Triple BB Cream No. 21 Light Beige!


Jak opisuje go producent/Description & Sposób użycia/How to use
Producent nie wysilił się na długi opis, obiecuje tylko, że nasza skóra będzie śpiewająco świeża ;D
Użycie: najpierw nałożyć bazę (czego nie robię), a później nałożyć BB ;)

Wytrzymałość/Longevity
Wytrzymałość dość dobra, wydaje mi się, że spokojnie 6-7 godzin siedzi na skórze ;)
BB cream lasts about 6-7 hours, so it's quite good results. 

Konsystencja i zapach/Consistency and scent
Konsystencja jest gęsta, ale dobrze rozprowadza się na skórze. Zapach bardzo przyjemny, lekko pudrowy ;)
Cream is thick, but blends well. Scent is very pleasant, little bit like powder. 

Opakowanie/Package
Zobaczcie sami ;)
Look ;)
To opakowanie jest boskie xD Szkoda, że nie widzieliście mojej miny ;D Koleś jest z południowo koreańskiego zespołu 2AM, którego nie znam za dobrze.
This package is hilarious! I wish you had seen my face when I saw it :D That guy is from South Korean band 2AM with unfortunately I'm not familiar. 
 tak wygląda po ściagnięciu kolesia ;P // this is how it looks after remove that guy ;P



Tubka jest bardzo wygodna i dobrze wyprofilowana. Czarny kolor nadaje jej elegancji, choć niestety łatwo się brudzi.
The tube is very comfortable and well designed. Black color is elegant, but it's easy to mess the tube with fingerprints marks. 

Skład/INCI

Kolor/Color
Bardzo jasny z żółtymi podtonami.
It's very light beige with yellowish undertone.




Działanie/Function
PLUSY/Pros
- świetne krycie (moja przyjaciółka stwierdziła, że nawet lepsze od Misshy PC)/ great coverage (my friend claims that coverage is even better than Missha PC)
- radzi sobie z niespodziankami i workami po oczamivery good coverage of imperfection and shadows under eyes
- wysoka ochrona przed UVA/UVB SPF50/PA+++high UVA/UVB protection SPF 50/PA+++
- piękny kolor (ma żółte podtony)/ beautiful shade (with yellowish undertone)
- daje pół matowe wykończenie/ gives semi-matt finish
- cera wygląda świeżo i zdrowo/ skin looks fresh and healthy
- daje efekt porcelanowej skórygives a porcelain skin effect
- długo leży na skórze (około 6h) / long lasting (approximately 6h)
- ładnie nawilża skóręgood moisturizer
- świetny do cery mieszanej (nie wiem jak sprawdzi się do innych typów)/ suitable to a combination skin (I don't know how it works for other type)
- cena jest bardzo przyzwoita/price is reasonable

MINUSY/Cons
- nie mam/none

Cena i dostępność/Price and availability
50g kremu kosztuje ok. 50zł, co jest w miarę rozsądne. Dostępność na eBayu, osobiście kupowałam u cosmetic.love ;)
50g of cream costs about 16$, which is reasonable price. You can get it on eBay. I bought it from seller named cosmetic.love ;) 


Podsumowanie/Summary
Najlepszy BB jakiego używałam! Ma wszystko czego potrzebuję i nie wyobrażam sobie wyjścia z domu bez niego ;) Gorąco polecam! 

This is definitely the best BB cream I've ever used! It has everything I need ;) Highly recommended!

6/6



Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...