sobota, 9 marca 2013

Czas na sheet mask!


Cześć wszystkim! Dziś temat nieobcy fankom azjatyckich masek - czyli sheet mask, co w wolnym tłumaczeniu możemy przetłumaczyć jako maskę nasączoną w kawałku materiału (baaardzo wolnym tłumaczeniu ;)

Sheet maski od niedawna dostępne są również w Polsce, ale szczerze się przyznam, że próbowałam jedną, czy dwie bez większych zachwytów. Ostatnio widziałam również, że ZSK wprowadziło do sprzedaży same "suche" maski, które można nasączyć czym się chce ;) Dość interesujące, choć na eBayu takie szmatki pewnie można kupić taniej ;P Ale nie rozdrabniając się w szczegółach - do rzeczy!

Może najpierw dwa słowa jak używać owych maseczek. Najpierw otwieramy opakowanie (brawo Sherlocku ;), w którym mamy płachtę z wyciętymi otworami na oczy i usta, materiał jest w sam raz nasączony esencją (nie spływa, nie wysycha zbyt szybko). Kładziemy na suchą, oczyszczoną cerę i przez 20-25 min robimy to na co mamy ochotę. Ja ostatnio robiłam sobie śniadanie ;) Później ściągamy maseczkę, składamy na pół i od wewnętrznej strony delikatnie wcieramy ją w skórę. Nie spłukujemy! Czekamy, aż się wchłonie i nakładamy krem. Nie trzeba już żadnego serum, ani toniku.
Po takiej masce cera jest miękka, odżywiona, nawilżona, promienna i pełna blasku. Brzmi jak z reklamy, ale efekty rzeczywiście takie są ;)

Jak widać można też wsadzić opakowanie do lodówki lub zamoczyć w ciepłej wodzie w zależności od efektów jakie chcemy uzyskać, ale szczerze mówiąc nigdy tego nie próbowałam.

Pierwszy raz kupiłam je z czystej ciekawości oraz chwilowego braku masek. Padło na Beauty Friends Essence Mask, których 15 sztuk kosztowało ok. 30 zł ;) Wychodziło 2 zł za maskę, wiec długo się nie zastanawiałam, wzięłam następujące warianty:
  1. Green Tea x2 (zielona herbata) - ładnie odżywiła cerę,
  2. Lemon (cytryna) - bardzo fajna, nadaje cerze blasku i ma orzeźwiający zapach, 
  3. Pomegranate (granat) - po tej maseczce zapomniałam co to rozszerzone pory (niestety na krótko), następnym razem biorę co najmniej pięć ;)
  4. Aloe (aloes) - szału nie było, ale ładnie uspokoiła skórę,
  5. Cucumber (ogórek) - czeka na swoją kolej,
  6. Marine Algae (algi morskie) - użyłam jej jako pierwszej, bardzo fajnie odżywiła skórę
  7. Herb (zioła) - czeka...
  8. Red Ginseng (czerwony żeń-szeń) - pamiętam tylko, że dziwnie pachniała xD 
  9. Pearl (perły) - czeka... 
  10. Raspberry (maliny) - śliczny zapach i bardzo fajnie działanie odżywcze ;)
  11. Mung Bean (fasola mung) - szczerze mówiąc nie pamiętam, pewnie szału nie było, ale tragedii też nie ;P
  12. Cereal (pszenica) - czeka...
  13. Tomato (pomidor) - czeka ;)
  14. Kiwi (kiwi) - używałam ostatnio, super! Skóra miękka, odżywiona, nie widać żadnego zmęczenia ;)

 pozostałe 5 masek :)

Generalnie nie zauważyłam, żeby maski znacząco różniły się od siebie w działaniu. Zawsze pozostawiały moją cerę w porządnym stanie, także nie mam im nic do zarzucenia. Są wygodne, nie trzeba się paprać z nakładaniem i zmywaniem. Można ją nałożyć rano, gdy mamy trochę więcej czasu, a efektem będzie cera pełna energii przez cały dzień ;) 

Oprócz powyższych masek mam jeszcze gratisowe otrzymane z zakupów, które cierpliwie czekają na swoją kolej ;)


Nie mogę się zdecydować kiedy jej użyć, choć bardzo mnie kusi ;) Zwłaszcza  że granat ma właściwości zwężające pory, które mnie szczególnie męczą.

O tej marce słyszałam niewiele, choć maseczka wygląda ciekawie (działanie na rozszerzone pory) i też w najbliższym czasie planuję ją wykorzystać ;)

resztki kolekcji sheet masek ;) 

Na dziś to tyle ;) Macie swoje ulubione sheet mask?

Pozdrawiam
Lady Snow




10 komentarzy:

  1. brzmi jak shit mask :D fajne takie maseczki, dobrze, że nie wysychają :D szkoda, że nie ma w bardzo dużych ilościach w Polsce :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hahahah, ja na odzień mówię shit mask xD Niestety w Polsce jest ich mało i nie są tak tanie jak Beauty Friends ;/

      Usuń
  2. Ostatnio dostałam jedną w gratisie do zamówienia z Asian Store, ale jeszcze jej nie przetestowałam :))

    OdpowiedzUsuń
  3. nie używałam jeszcze, ale czaję się! :D

    OdpowiedzUsuń
  4. A na mojej cerze aloesowa uczyniła cuda! Mam dość suchą cerę, płytko unaczynioną. Nawilżyła, ukoiła, naczynka były prawie niewidoczne... Czułam się cudownie :). Miałam na razie 3 rodzaje, na próbę, wrażenia też opisałam na blogu ;)Teraz chyba zamówię hurtowo aloes. Polecam te maski

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też planuję kolejne zamówienie, tylko ja bardziej się piszę na te z granatem i kiwi ;) Chociaż pewnie jeszcze kilka innych "snaków" wpadnie do koszyka ;D

      Usuń
  5. Mam pytanie, od jakiego sprzedawcy kupujesz te maski? :) Bardzo chciałabym zdobyć je w tak niskiej cenie za sztukę. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. te akurat kupowałam od ideaseller_kr, jednak widziałam, że ostatnio nie ma ich w ofercie ;/
      http://good-morning-beauty.blogspot.com/2013/02/sprzedawcy-ebayowi-godni-polecania-w.html
      tu masz mniej więcej godnych zaufania sprzedawców, także u nich szukaj ;)

      Usuń
    2. Ojej, bardzo ci dziękuję!
      Jesteś kochana! :)

      Usuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...